Gdyby wydarzenie tak doniosłe, jak utworzenie listy UNESCO, miało miejsce dzisiaj wieść o tym, że wśród 12 najcenniejszych kulturowo miejsc na świecie umieszczono aż 2 obiekty z Polski, obiegłaby świat lotem błyskawicy. Tamte czasy były jednak inne, a masowe środki przekazu ograniczone. Spróbujmy jednak odtworzyć rzeczywistość, w jakiej Kopalnia Soli “Wieliczka” wówczas funkcjonowała. Wpis kopalni na listę UNESCO był dużym zaskoczeniem, również dla załogi wielickiej, choć do tego ważnego momentu przygotowywania trwały przecież od kilku lat. – Przypomniały Polskę pierwsze stronice gazet wszystkich krajów, gdy po raz pierwszy od 450 lat papieżem wybrano nie Włocha, a kardynała z Polski. Patrzyły w stronę Polski oczy świata, gdy UNESCO do największych skarbów ludzkiej kultury zaliczyło zabytki historyczne Krakowa i saliny wielickie – donosił pod koniec 1978 roku „Przekrój”.
Rekordowa produkcja
Dyrektor kopalni w latach 1986-97 Ryszard Poda wspominał tamte czasy tak: – Dyrektorem kopalni był wtedy Ignacy Markowski. W drugą połowę lat 70. kopalnia wkroczyła z maksymalizacją produkcji, zwiększano modernizacje i nakłady inwestycyjne. Te drugie dotyczyły w głównej mierze rozpoczętej w kwietniu 1975 r. budowy nowej kopalni Siedlec-Moszczenica. Dzięki wprowadzanym usprawnieniom intensywnie rosła produkcja soli warzonej, osiągając w 1979 r. rekordową ilość 260 tys. ton.
Dyrektor Poda w wywiadzie z 2018 r. opowiedział o tamtych czasach, starając się wiernie oddać ich odmienny, od obecnych czasów, charakter. Intensyfikacja wydobycia była wtedy priorytetem, a premie pracownicze warunkowane wykonaniem wyśrubowanych planów produkcji. Wydobycie solanki „na mokro” (metodą ługowania) szło pełną parą.– Przeprowadzenie tego wpisu było niezwykle trudne politycznie, albowiem zachodziła obawa, że ograniczy on działalność eksploatacyjną.
Tymczasem firma koncentrowała się na maksymalizacji produkcji. Przez lata nie było nawet mowy o zabezpieczaniu czy jakichkolwiek inwestycjach w ochronę zabytku – wspomina Wiesław Wiewiórka, nadsztygar w Dziale Inwestycji i Przygotowania Robót Kopalni Soli „Wieliczka” S.A. , który zna historię wpisu z relacji swojego taty Janusza Wiewiórki, ówczesnego głównego geologa kopalni:
– Do Wieliczki przyjechał ekspert wydelegowany przez UNESCO, którego zadaniem było przygotowanie opinii. Tata oprowadzał go po wyrobiskach, przekonywał, pokazywał interesujące miejsca. – opisuje Wiesław Wiewiórka, kontynuując: Wpis na listę UNESCO jednoznacznie łączy mi się z jego osobą, tata należał do grona ludzi, którym bardzo zależało, by wielicka salina znalazła się wśród wyróżnionych obiektów. Ojciec intensywnie działał na rzecz sankcjonowania zabytku. (…) Niektórzy nie kryli zaskoczenia, bo wciąż bowiem widzieli w kopalni wyłącznie producenta soli.
Chronić czy produkować?
Rysował się wtedy pewien dualizm, zarówno w kopalni, jak i we władzach zwierzchnich. Jedni, zagorzali zwolennicy ochrony podejmowali działania w tym kierunku, inni wciąż „poganiali” symboliczny zegar, wskazujący wysokość produkcji soli. Wpis stał się faktem, a wraz z nim nadeszła konieczność dokonania przełomu w działaniu i myśleniu. – Załoga zdawała sobie sprawę, że to wydarzenie oznacza zabezpieczenie środków dla kopalni – wspominał Ryszard Poda. Środki na zabezpieczanie to jedno, a ograniczanie wydobycia to drugie… Podejście zaczęło się zmieniać stopniowo. Takim pierwszym dokumentem było opracowanie w latach 1974-76 aktualnego stanu zagrożenia i ochrony zabytkowej części kopalni. Lata 1975-78 to z kolei czas inwentaryzacji wyrobisk technicznej, a potem historycznej.
Status zabytku
W 1976 r. kopalnia zostaje wpisana do rejestru zabytków (decyzją Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków), a Minister Przemysłu Chemicznego powołuje Zespół ds. Zabezpieczania kopalni. Zaleca on intensyfikację podsadzania wyrobisk. – Zdaniem zespołu należało podsadzać w pierwszej kolejności wyrobiska pomiędzy poziomem V i IX, które uznano za fundament dla strefy zabytkowej. To był nieoczekiwany zwrot w działaniach i myśleniu: wcześniej piaskiem wypełniano tylko komory płytkozalegające. Myślano, że w ten sposób ochroni się powierzchnię. Spowodowało to duże obciążenie dla nisko leżących wyrobisk poeksploatacyjnych – wyjaśniał Ryszard Poda.
U progu 1978 roku kopalnia pracowała pełną parą, produkując 600-800 ton soli dziennie. – Gdy zaczynałem pracę (1977 – przyp. red.) kopalnia funkcjonowała jako przedsiębiorstwo państwowe: „Kopalnie soli Wieliczka-Bochnia”. Przedsiębiorstwo to stanowiły dwie kopalnie: Kopalnia Wieliczka i Kopalnia Bochnia z dyrekcją w Wieliczce (…) W wielickiej kopalni jako oddział funkcjonowała jeszcze Kopalnia Otworowa „Barycz” i Kopalnia Piasku Podsadzkowego „Psia Górka”. (…) Podstawowym i nadrzędnym celem funkcjonowania zakładu była produkcja soli jadalnej (jako produktu o znaczeniu strategicznym dla gospodarki i bezpieczeństwa państwa), a także produkcja solanki dla celów przemysłowych tj. zaopatrzenia w surowiec Krakowskich Zakładów Sodowych (dawny Solway).
W tamtym czasie kopalnia koncentrowała się na pracach przygotowawczych, mających na celu udostępnienie nowego pola eksploatacji „Sułków”. Jednak w roku 1979, wiercąc otwór wyprzedzający, natrafiono na wodę, co przekreśliło plany ekspansji w rejonie wschodnim. Udostępniono natomiast zachodnią część tego pola, nazywając je polem „Górsko Północ”.
Unesco i co dalej?
Pierwsze lata po wpisie Adam Suślik, który w kopalni przepracował kilka dekad, opisuje tak: – Zgodnie z wpisem wyznaczono strefę zabytkową i strefę ochrony konserwatorskiej. Wpisem na listę nie została objęta wschodnia część kopalni, w której prowadzono eksploatację, ale objął on pole Roeschner-Biliński, w którym prace nie tylko trwały, ale także planowano prowadzenie dalszych prac przygotowawczych do pozyskiwania solanki na potrzeby produkcji. Pojawił się problem, który (…) w 1978 r. rozwiązano poprzez wrysowanie granic strefy ochrony konserwatorskiej i zrezygnowano z dalszych prac (…). To była pierwsza decyzja mająca wpływ na przyszłość kopalni – ograniczała możliwość eksploatacji złoża tylko do jego części wschodniej.
Fundusz zabezpieczania
Udzielając wywiadu „Przekrojowi” w 1984 r. dyrektor Ignacy Markowski mówił tak: – Wieliczka już nie jest tym, co dawniej. W produkcji soli wyprzedza nas Inowrocław i Kłodawa. Niemniej ta produkcja się liczy, gdyż pokrywa połowę zapotrzebowania na sól jadalną (…) Produkujemy rocznie ok. 220 tys. ton. (…) Chcąc się utrzymać w warunkach reformy z jej wydobycia musielibyśmy produkować ok. 300 tys. ton rocznie. Wieliczka ma status miasta uzdrowiskowego, warzelnie są i tak wystarczająco szkodliwe dla środowiska, aby zwiększać produkcję, szkodliwość tę potęgować.
W dalszej części rozmowy dziennikarz dopytywał czy to prawda, że kupując sól z Wieliczki każdy dopłaca 3 zł na ratowanie Wieliczki. Minister finansów utworzył bowiem fundusz zabezpieczenia kopalni w Wieliczce. – Kopalnie sprzedające sól konsumpcyjną są zwolnione od części podatku obrotowego w wysokości 3 zł od kilograma – czyli jest to tak jakby udział społeczeństwa w ratowaniu Wieliczki, gdyż każdy płaci więcej o 3 zł niż powinien – wyjaśnił Markowski.
Mina kończy zabezpieczanie
– Gdy w drugiej połowie lat 80. rozpoczynałem pracę, w kopalni rysowały się trzy kierunki działań: eksploatacja, zabezpieczanie, turystyka. Widać było między nimi dysproporcje – nadal bowiem planowano intensyfikować produkcję, choć w porównaniu z końcówką lat 70. wydajność spadała wyraźnie, do trochę ponad 190 tys. ton w 1990 roku. Gdyby nie Mina, kto wie, może przemysł zachowałby prymat dłużej, zapewne ze szkodą dla podziemnego zabytku. Były zakusy, by rozszerzać eksploatację kopalni na wschodzie, zakładać nowe komory ługownicze i czerpać stamtąd więcej i więcej surowca dla warzelni – tłumaczy Marian Maj, obecnie nadsztygar w Dziale Inwestycji i Przygotowania Robót Kopalni Soli „Wieliczka” S.A. Istotnie bowiem katastrofalny wypływ wody na Minie doprowadził do definitywnego zaprzestania eksploatacji złoża solnego Wieliczki w dniu 30 czerwca 1996 roku i restrukturyzacji, która ukształtowała strukturę i funkcje kopalni na kolejne dekady.
Był to dopiero początek pozyskiwania funduszy. – Kopalnia była zakładem produkcyjnym, który musiał na siebie sam zarobić. Jeśli dobrze pamiętam to pierwszym nieśmiałym efektem wpisu były celowe dotacje na zabezpieczanie konkretnych pojedynczych komór, kierowane w stronę kopalni przez krakowski SKOZ. To stowarzyszenie zajmowało się pozyskiwaniem i dysponowaniem funduszy na ochronę zabytków Krakowa, wzięło też kopalnię pod swoje skrzydła. Z drugiej strony funkcjonowała w kopalni Trasa Turystyczna i naocznie widać było, że stan zwiedzanych wyrobisk nieodwracalnie się pogarsza. Dziś nam ciężko wyobrazić sobie komorę, po ociosach której z góry na dół spływa woda, będąca efektem kondensacji pary wodnej, ale wtedy nie było systemu osuszania i klimatyzacji. Z braku pieniędzy nie było wielkiego myślenia o kopalni jako o zabytku, ale powoli docierała świadomość braku perspektyw jako zakładu produkcyjnego z powodu wyczerpujących się zasobów soli – wspomina tamte czasy Andrzej Trzósło, nadsztygar górniczy w Dziale Inwestycji i Przygotowania Robót Kopalni Soli „Wieliczka” S.A.