Krakowskie Zaduszki Jazzowe to najstarszy europejski festiwal jazzowy. Tegoroczna 69 edycja, zapełniła sale koncertowe Krakowa i Trzebini. Historia krakowskich spotkań jazzowych sięga 1954 roku, kiedy to ten rodzaj działalności artystycznej nie był oficjalnie akceptowany i tolerowany. Muzyka ta niosła bowiem zawsze ze sobą ogromny ładunek wolności i niezależności. 9 listopada 2024 roku, jazz po kilkuletniej przerwie, powrócił do podziemi i wypełnił swoim brzmieniem komorę Warszawa. Kilkaset osób uczestniczyło w koncercie, który był spotkaniem przyjaciół. Marek Stryszowski, wybitny muzyk jazzowy, współzałożyciel legendarnego zespołu Laboratorium oraz swoich własnych Little Egoists i Electric Shheperd zaprosił do udziału w koncercie: Rasm Al.-Mashan, Krisa Bodzonia, Janusza Grzywacza, Cezarego Chmiela, Bernarda Maselego, Tomasza Kudyka, Jacka Królika, Pawła Dobrowolskiego i Kalinę Malik.
Autorem wszystkich kompozycji zaprezentowanych podczas wieczoru jest Marek Stryszowki, a dobrym duchem całego przedsięwzięcia Zosia Stryszowska. Cały koncert śpiewająco poprowadziła Kasia Cygan.
Na początek trzy utwory: Marsz, „Tiger rag”, „What a wonderful world” w wykonaniu Reprezentacyjnej Orkiestry Dętej Kopalni Soli „Wieliczka“, pod batutą Antoniego Majerskiego, rozgrzały publiczność.
Następnie serdeczne słowa skierowane przez Mariana Leśnego Prezesa Kopalni Soli „Wieliczka“ do Marka Stryszowskiego, przypomniały historię zaduszkowych koncertów w wielickiej kopalni, których początki sięgają lat 90-tych XX wieku. Zawsze były to spotkania ludzi, umiejących dawać i odbierać sztukę, ludzi wrażliwych na piękno.
W pierwszej części koncertu muzycy pod wodzą Marka Stryszowskiego wykonali: „You’re not a Star”, „Ludzie / People”, „Ballad for old Men”/”Ballada starego dziada”, „Mleczne lśnienie Lelka kozodoja”. Drugą część koncertu Kasia Cygan rozpoczęła deklamacją wiersza Wieśka Siekierskiego. Następnie muzycy wykonali: „Black Percheron”, „Śniegowa panienka” połączona z „Flamenco na miękko”, kompozycję Janusza Grzywacza do filmu „Makijaż”, bardzo osobistą balladę „Sleep my baby sweet” – (wspólnie z wnuczką Kaliną, która zaśpiewała z ekranu). Na finał „Ryby śpiewają” i na bis solo „To the end”.Publiczność oraz wykonawcy są przekonani, że to jeszcze nie „The END“, gdyż spotkamy się w przyszłym roku na kolejnej edycji Zaduszek Jazzowych.