Wczesnym rankiem 24 lipca pracownicy Kopalni Soli „Wieliczka” spotkali się na uroczystej mszy w kaplicy św. Kingi. 100 m pod ziemią, w galowym mundurach, w skupieniu modlili się do swojej Patronki o opiekę nad kopalnią i miastem.
Mszy przewodniczył proboszcz parafii pw. św. Klemensa, ksiądz Wojciech Olszowski. Modlitewne spotkanie zakończyła litania do św. Kingi.
Odwieczny zwyczaj
Zwyczaj podziemnych liturgii jest bardzo stary. Przyjmuje się, że pierwszą mszę odprawił ks. Marcin Kurowski w kaplicy św. Antoniego, a było to w roku 1698. Do około 1743 roku nabożeństwa celebrowano również w kaplicy Kunegundy (tj. Kingi) w komorze Boczaniec.
Po I rozbiorze Polski (1772) Wieliczka wraz z kopalnią przypadła Austriakom. W kwestii górniczych praktyk religijnych działo się różnie. Bywało, że obce władze przyjmowały ostrzejszy kurs. Tak właśnie stało się na początku austriackiego panowania, kiedy to naczelnik salin Aleksander Heiter von Schonweth zniósł m.in. doroczne uroczyste nabożeństwa ku czci św. Kingi.
Pielgrzymki do Starego Sącza
Tradycją bliską górniczym sercom są pielgrzymki do Starego Sącza. W tamtejszym klasztorze klarysek znajduje się grób św. Kingi. Pierwsza udokumentowana peregrynacja miała miejsce w roku 1441. Na jej czele stanął żupnik Mikołaj Serafin.
Górnicza załoga zwróciła się do Kingi latem 1645. Od miesięcy kopalnię trawił pożar, z którym nikt nie mógł sobie poradzić. Gdy pielgrzymi wrócili do Wieliczki, okazało się, że żywioł ustał. Wdzięczni górnicy założyli w komorze Boczaniec wspomnianą wyżej kapliczkę ku czci Kunegundy. Wielu wielickich górników udało się do Starego Sącza w roku 1892, by świętować 600-lecie śmierci Kingi.
Zwyczaj pielgrzymowania do starosądeckiego klasztoru przetrwał do dziś. Górnicy (w tym roku 25 lipca) stawiają się u grobu Patronki w galowych mundurach, z orkiestrą i wiarą, że św. Kinga zawsze łaskawie spogląda na Wieliczkę.
Patronka solnych górników
Zaręczynowy pierścień królewny Kingi? Z pewnością istniał, piękny i cenny, ale raczej pozbawiony mocy przenoszenia solnych pokładów. Niezaprzeczalnie jednak w każdej legendzie tkwi ziarenko prawdy – odkrycie soli kamiennej istotnie nastąpiło w Wieliczce za panowania Bolesława V Wstydliwego oraz Kingi z Arpadów. Kim była górnicza Patronka?
Los księżniczki
Niejedna mała dziewczynka wzdycha, że chciałaby być księżniczką. Mieszkać w zamku, nosić koronę i strojne długie sukienki… Piękne marzenie, o ile chodzi o księżniczkę z bajki. W dawnych wiekach wysokie urodzenie nakładało w pierwszym rzędzie obowiązki, zwłaszcza na królewskie córki. Ich dzieciństwo nie miało nic wspólnego z sielanką, zaś przyszłość niosła albo politycznie uzasadniony mariaż, albo cichą egzystencję w klasztornych murach i modlitwy o pomyślność dynastii.
Węgry w XIII wieku były u szczytu swej potęgi. Bogate królestwo stanowiło jednak nie lada pokusę dla Tatarów. Niespokojni koczownicy przechodzili przez kolejne ziemie niczym nawałnica, grabiąc, paląc, biorąc w jasyr, po czym znikali z łupami. Król Bela IV rozglądał się tedy za sojuszami nie tyle ekonomicznymi, co militarnymi – pragnął mieć pomoc na wypadek niszczycielskich tatarskich najazdów. Dlatego właśnie postanowił swą młodziutką córkę Kingę wydać za księcia krakowsko-sandomierskiego Bolesława Wstydliwego. Węgierska królewna, po kądzieli wnuczka greckiego cesarza Teodora I, przybyła do Polski w roku 1239 jako ledwie 5-letnie dziecko. Młoda książęca para (Bolesław miał dopiero 13 lat) została sobie przyrzeczona w często stosowanej wówczas formule „sponsalia de futuro”, czyli „zaręczyny na przyszłość”.
Wróg u bram
Małżeństwo z Arpadówną było dla Bolesława niezwykle korzystne. Dzielnica krakowsko-sandomierska również drżała przed Mongołami i słusznie, bo już w roku 1241 Bajdar, wnuk Czyngis-chana zapukał do wrót Małopolski. Co więcej młody Bolesław co rusz musiał bronić się przed zakusami Konrada Mazowieckiego, człowieka ponoć okrutnego wielce, który ani myślał zadowalać się swoją tylko dzielnicą. W tej sytuacji potężny węgierski teść stawał się solidnym argumentem.
Kinga i Bolesław nie doczekali się potomstwa, ślubując życie w czystości. Wspólnie przetrwali mongolskie najazdy, a szczodra księżna nie szczędziła swego posagu najpierw na wojsko do walki z najeźdźcą, potem zaś na odbudowę zniszczonego kraju. Walnie przyczyniła się do kanonizacji św. Stanisława ze Szczepanowa. Małżonkowie okazali się władcami roztropnymi i lubianymi przez poddanych, stąd niewątpliwe rozczarowanie panów krakowskich, gdy po śmierci Bolesława Wstydliwego (1279) Kinga postanowiła resztę życia poświęcić Bogu. Zresztą już dawno temu wstąpiła na ścieżkę ku świętości, mając za przykład swoje krewne i powinowate bł. Salomeę oraz św. Jadwigę Śląską.
Klaryska
Leszek Czarny niezbyt uśmiechał się krakowianom, szczególnie, że już zasłynął z twardej ręki wobec możnowładców. Cóż było jednak robić, skoro Leszka (żonaty z siostrzenicą Kingi) na swego następcę wskazał sam książę Bolesław? Tymczasem Kinga ufundowała w Sączu klasztor klarysek. Uposażyła go hojnie, choć przyszło jej wadzić się jeszcze z nowym seniorem krakowsko-sandomierskim o Sądecczyznę. Pobożna i zapobiegliwa księżna wystarała się o opiekę Stolicy Apostolskiej, tym samym kto wszedłby siostrom w szkodę, ten z automatu miałby na karku kościelną klątwę (w praktyce oznaczała niebezpieczne wykluczenie – również polityczne). Kinga osiadła w sądeckim klasztorze. Zrezygnowała z wszelkich przynależnych księżnej zaszczytów, a do programu przyklasztornej szkoły wprowadziła naukę modlitw i pieśni w języku polskim. Zmarła w 24 lipca 1292 roku. Kingę z Arpadów beatyfikował papież Aleksander VIII (1690), a kanonizował św. Jan Paweł II (1999).